Interesujące wnioski na temat dobrze znanego neurologom leku – lewodopy (L-dopy), przynosi praca brytyjskiego zespołu badawczego opublikowana w internetowym wydaniu czasopisma „Lancet”
Renesans lewodopy?

Badanie pod kierownictwem prof. Richarda Graya miało na celu porównanie i ocenę możliwych opcji terapeutycznych dla chorych z nowo rozpoznaną chorobą Parkinsona. Odbywało się w latach 2000-2009, zakwalifikowano do niego aż 1620 pacjentów. Chorzy z ustalonym rozpoznaniem byli losowo przydzielani do jednej z 3 grup terapeutycznych – mogli otrzymać leczenie L-dopą, agonistą dopaminy bądź inhibitorem monoaminooksydazy B (MAO-B). Badanie nie było jednak dalej zaślepione, pacjenci wiedzieli, jakim lekiem są leczeni, a lekarze prowadzący mogli odpowiednio modyfikować dawki leków w zależności od skuteczności terapii. Obserwacja trwała średnio 7 lat, a punktem końcowym badania były ocena sprawności pacjentów, jakości życia, a także analiza kosztów po kilku latach leczenia poszczególnymi lekami.
Wyniki wskazują na niewielką, lecz stałą i statystycznie istotną przewagę L-dopy nad agonistami dopaminy oraz inhibitorami MAO-B w niemal wszystkich porównywanych aspektach. Pacjenci leczeni L-dopą osiągali konsekwentnie wyższe punktacje na skali PDQ-39 (Parkinson Disease Questionnaire), lepiej oceniali swoją jakość życia, a co znamienne – byli znacznie bardziej skłonni do kontynuowania leczenia niż pacjenci z innych grup. Analiza kosztów zapewne również wypadnie na korzyść najstarszego z leków. Zdaje się więc, że sceptycyzm co do skuteczności lewodopy (zarówno krótko-, jak i długoterminowej) w porównaniu z nowszymi lekami jest nieuzasadniony, natomiast efekty niepożądane (jak bardzo częste przy leczeniu lewodopą dyskinezje) są dla pacjenta łatwiejsze do zaakceptowania niż skutki uboczne, np. agonistów dopaminy. Czy nadchodzi w takim razie „druga młodość” L-dopy?